- Ale kto to jest Kumzit... Kim jestem? - pytam.
- Kazahaki. Poczekaj. Usiądź wygodnie i obiecaj, że nie będziesz mi przerwać. - mówi, a ją w odpowiedzi kiwam głową.
- Więc zacznijmy od początku. Dawno temu istniał lud, z którego każdy posiadał wyjątkową moc i każdy specjalizował się w czymś innym. Niektórzy potrafili wkraść się do twoich myśli, inni kontrolowali rośliny, czy zwierzęta, byli też tacy, którzy przepowiadali przyszłość, a jeszcze inni zatrzymywali czas lub zajmowali się lodem, czy ogniem. Po pewnym czasie wielu poddanych się buntowało i pytało dlaczego to nie oni rządzą. Postanowili, że rodzina królewska musi zginąć. Co prawda zabili króla i królową, lecz trzy lata temu rozeszła się plotka lub prawda, że para królewska miała dziecko, które ukryto, szacuje się, że teraz królewna ma od 14-16 lat, lecz nie wiadomo ile dokładnie. Teraz buntownicy szukają królewny, ponieważ chcą ją zabić.
- Dlaczego chcą ją zabić? Co ona jedna im zrobi?
- Jest bardzo potężna. Jeśli będzie potrafiła opanować swoje moce pokona ich wszystkich.
- Jakie są jej moce?
- Sheilo... Jeszcze się nie domyśliłaś? Nie opowiadam ci tego bez powodu, to ty jesteś tą królewną!
- Ja? Czyli... O rany! Tyle osób chce mnie zabić... Co ja zrobię?
- Spokojnie. Dasz radę, ale w tej chwili idziesz ze mną. - ciągnie mnie za rękę.
- Gdzie idziemy? - pytam, lecz nie doczekuję się odpowiedzi. Fannie prowadzi mnie po schodach na dół.
- Felix! - krzyczy.
- Czego się drzesz? - zza drzwi, których przed chwilą nie było widać wychodzi brunet, który jest bardzo podobny do Fannie. Jest ubrany w ciemne jeansy i bordową bluzę spod, której wystaje biała koszulka, na nogach ma czarne adidasy.
- Sheila to mój brat Felix. - mówi Fannie.
- Cześć. - nadal nie wiem o co chodzi.
- Miło mi, ale może mi wyjaśnisz siostruniu co się stało?
- Chciałybyśmy żebyś nas zawiózł do Mashiaf Academy. - mówi Fannie.
- Dlaczego? - pyta Felix.
- To ona. - szepcze Fannie, a Felix patrzy na mnie zdziwiony.
- Pakujcie się do samochodu, zaraz się ogarnę i przyjdę do was.
- Ok. - mówi Fannie i ciągnie mnie do garażu siadamy na tylnej kanapie, zapinamy pasy, a po chwili do środka wsiada Felix i odpala samochód.
- No to kierunek Mashiaf Academy!
- A tak właściwie to po co tam jedziemy? - pytam.
- W tej szkole nauczysz się kontrolować swoje umiejętności. No i będziesz tam bezpieczna, gdyż zwykle buntownicy nie posyłają tam swoich dzieci, ale mimo to bądź ostrożna, bo pamiętaj, że jesteś teraz poszukiwana. - mówi Fannie.
- A ty i Felix też tam jesteście?
- Nie, zadaniem naszej rodziny jest opieka nad miastem. Felix zajmuje się zwierzętami w naszym mieście, a ja sprawuję opiekę nad lasem, który rośnie przy naszym domu.
- Ale nie martw się, dasz sobie radę. Po za tym zawsze możesz do nas zadzwonić. - uśmiecha się Felix.
- Dzięki. - mówię. Po 5 godzinach jesteśmy na miejscu.
- Często tak znikacie z domu? - pytam.
- Co masz na myśli? - Felix marszczy brwii.
- No wiecie... Jest już dość późno, a zanim wrócicie do domu to też trochę minie. Wasi rodzice się nie denerwują?
- Sheila powiedz, widziałaś kiedyś naszych rodziców? - pyta uważnie Fannie.
- Czy to znaczy, że... - jestem zdziwiona jakim cudem nikt nie zauważa, że mieszkają sami.
- No wiesz... Jakoś tak samo wyszło, że mieszkamy sami. Rodzice mieli dość tego, że nie sprzątamy, urządzamy imprezy bo i miałam daleko do lasku. Rodzice mieszkają na drugim końcu miasta i przyjeżdżają do nas co sobotę. - kręcę głową z niedowierzaniem, ale po chwili już wszystko rozumiem.
- No to do zobaczenia. - mówię.
- Pa. - odpowiada Felix.
- Jakby coś się działo to dzwoń! - woła Fannie i odjeżdżają, a ja idę w kierunku szkoły.
- Dzień dobry. - mówię do jasnowłosej sekretarki.
- Witam. Oto numer twojego pokoju.
- Skąd pani wiedziała, że nie mam tu pokoju?
- Oh słońce, ja czytam w myślach. - mruga do mnie porozumiewawczo, a ja biorę od niej klucz i wychodzę z tam tąd. Gdy dochodzę do pokoju numer 47 przekręcam klucz w dziurce i wchodzę do środka.
- O hej, jesteś nowa? - pyta mnie czarnowłosa dziewczyna.
- Tak, mam na imię Sheila.
- A ja Adrianne, mieszkają tu jeszcze dwie dziewczyny. - informuje mnie. Adrianne ma błękitne i lekko skośne oczy jak u kota, drobny nosek i ładnie skrojone usta, jej czarne, falowane włosy sięgają do pasa. Ogólnie jest przeciętnego wzrostu i jest szczupła.
- Mam dość duży problem z jedną z nich, gdyż ona zajmuje się ogniem, a ja wodą przez co żadna z nas nie może ćwiczyć w pokoju, bo może przypadkiem zrobić krzywdę drugiej. - opowiada Adrianne, a po chwili do pokoju wpadają dwie dziewczyny.
- Ashlee, Hayden, to Shelia.
- Hej, tak jakby co to ja jestem Ashlee, nie ona. - mówi jedna z dziewczyn z uśmiechem, łatwo się domyślić, że to ona jest tą od ognia. Rude, kręcone włosy, które sięgają jej za łopatki są związane w wysoki kucyk, oczy są czarne i wyjątkowo duże, usta mocno czerwone, zęby nieskazielicie białe, a skóra ma odcień coś między złotym, a miedzianym. Hayden to brunetka o zielonych oczach, w których czają się wesołe iskierki, ma różowawe usta, jest delikatnie spalona, a za uchem ma wpietą różową różę. Jeżeli ktoś myśli, że są różne z wyglądu to co dopiero patrząc na ich styl ubierania się. Ashlee jest ubrana w czarną bluzkę na ramiączkach, czarne rurki z dziurami i czarne botki sięgające jej do połowy łydki. Hayden ma na sobie białą, luźną bluzeczkę, zieloną spódniczkę, popielate rajstopy i ciemnozielone, wyszywane koralikami baleriny, a Adrianne jest ubrana w granatową sukienkę z białymi i błękitnymi wykończeniami układającą się jak morskie fale.
- A ty... Czym się zajmujesz? - pyta Ashlee.
- Lodem i śniegiem. - mówię, celowo nie wspominam o drugim darze, staram się być ostrożna.
- Jest tu taka zasada, że każdy ubiera się tak, aby kojarzyć się z umiejętnością jaką posiada. Musisz zmienić ubranie. - informuje mnie Hayden, a ja w odpowiedzi kiwam głową. Dziewczyny prowadzą mnie do mojej szafki, która rozwija się w szafę i przebieralnię po chwili jestem gotowa. Moje jasne włosy są uczesane w warkocz na boku mam na sobie białą bluzkę i błękitną spódniczkę na nogach mam białe rajstopy i podobnie jak Ashlee botki sięgające do połowy łydki, lecz moje są szare.
- Bez obrazy, ale dopiero teraz wyglądasz jak człowiek. - mówi Ashlee.
---------------------------------------------
Trochę dłuższy jest ten rozdział, ale to nie moja wina, że się rozpisałam.