sobota, 18 października 2014

8.

Do mojego pokoju wracam około 20, słyszę, że inni się jeszcze bawią, ale głowa mi pęka. Rzucam się na łóżko i zaraz syczę z bólu. Dopiero teraz zauważam małą, skuloną postać wpatrującą się we mnie z drugiego końca pokoju, siadam i patrzę w oczy stworzeniu. To nie jest człowiek, ma długie, spiczaste uczy, które kierują się w dół oraz ciemne, fioletowe skrzydła.
- Kim jesteś? - pytam zaciekawiona, nie boję się. To COŚ wygląda na bardzo bezbronne. Nagle wyciąga w przód rękę z pięcioma długimi palcami połączonymi błonami i znika.
- Przewidziało mi się. - mówię na głos, aby bardziej uwierzyć w swoje słowa, ale wiem, że ta istota była tu naprawdę. W końcu zwalam to wszystko na ból głowy, przebieram się w piżamę i idę spać. Mam bardzo dziwny sen, jest w nim pełno dziwnych stworzeń, które wchodzą do domów, szkół, sklepów, banków, wszędzie gdzie się da. Wtem przylatuje wielki smok, ma czerwone, błyszczące łuski, wszystkie dziwne istoty padają na ziemię, a gdy dotknie ich jakiś człowiek ma ich oczy. Czerwone, zielone lub fioletowe, ale zawsze nienaturalnie duże i błyszczące.
- Sheila! Wstawaj! - te oczy wciągają... - Obudź się! - nie puszczą mnie... - Bo obudzę cię w bardziej brutalny sposób! - grozi mi głos, ale nie dam rady uciec chyba, że... Otwieram oczy przerażona, bo Adrianne właśnie chlusnęła mnie wodą.
- Wszystko w porządku? - pyta jakby nigdy nic.
- Nie? Jest mi zimno, mam mokrą całą pościel, piżamę i... - zauważam, że nie jestem w moim łóżku. - Gdzie jestem? - pytam.
- W szkolnym parku, lunatykowałaś. Wracałyśmy, a ty szłaś tędy, miałaś szeroko otwarte oczy i mamrotałaś coś o dziwnych stworzeniach, smokach i oczach. Prawie byś wpadła do jeziora, byłabyś jeszcze bardziej mokra.
- Ale ja nigdy nie lunatykowałam, miałam taki dziwny sen. - tłumaczę dziwnie przeciągając ostatnie słowo, a Hayden bez słowa przykłada mi rękę do czoła.
- Jesteś rozpalona. Chodźmy do pokoju, wszystko nam wyjaśnisz. - mówi stanowczo i ciągnie mnie w kierunku pokoju. Na miejscu opowiadam im co się stało Ashlee robi coraz większe oczy.
- To nie był zwykły sen, trzeba to opowiedzieć dyrektorce. Chodźmy.
- Może bym się najpierw ubrała? - pytam demonstrując w czym stoję, lecz o dziwo wszystkie moje ubrania z szafy zniknęły. Na szczęście gdy zasypiałam byłam tak zmęczona, że sukienkę zostawiłam na krześle, nadal tak leżała, więc prędko ją ubrałam i pobiegłyśmy do dyrektorki.
- Mamy do pani ważną sprawę! - wołamy waląc do jej pokoju, jest grubo po północy, więc już chyba śpi, ale nie otwiera nam drzwi oraz zaprasza do środka, gdzie streszczamy jej co się stało. Kiwa nam głową i mówi, że koniecznie musi zadzwonić. Wyciąga telefon i idzie do pokoju obok, po chwili wraca.
- Mam złą wiadomość, Sheilo, buntownicy wiedzą, że tu jesteś, mamy więc wśród uczniów buntownika. Przebudzili swoją najgorszą broń, Aregolda. To ten smok z twojego snu, on zrobi wszystko byle by cię znaleźć. Te dziwne istoty to ród Meleki, są w części ludźmi, elfami, smokami i czymś jeszcze, nikt nie wie czym. Oni z kolei chcą cię chronić, to też twoi poddani. Ale wracając do tematu... Aregold jest coraz bliżej, za tydzień będzie w naszej szkole. Musimy się ewakuować, a właściwie ewakuować całą szkołę, bo zabija wszystkich, aby przypadkiem cię nie pominąć, ale nasza szkoła jest przygotowana na takie wypadki i mamy pewne specjalne miejsce, zaczniemy ewakuację, lecz zanim tam pójdziemy znajdziemy zdrajcę. Proszę was dziewczynki, żebyście pobiegły teraz do pokoju i zaczęły się pakować, w swoich pokojach znajdziecie duże walizki. Dla każdej z was po jednej. Biegnijcie. - machnęła ręką i wyszłyśmy.
- To jest straszne, a jednocześnie niesamowite! - wykrzyknęła Adrianne, gdy już byłyśmy na zewnątrz.
- Chyba dla ciebie. Wyobraź sobie, że gdzieś w tych budynkach jest osoba, którym największym marzeniem i rozwiązaniem wszystkich problemów jest twoja śmierć, a no i nie zapominaj, że szuka cię smok, który zabija wszystkich póki nie zabije ciebie. Wtedy zmienisz zdanie, przyrzekam. - mówię do niej.
- No w sumie to tak, wiesz ja sobie nie zdaję w ogóle sprawy z tego, że jesteś królewną... Tak mi dziwnie jak ktoś mówi o twoich poddanych. - wyznaje
- Bo ja się nie zachowuję jak królewna, nie byłam tak wychowana, w sumie to nie byłam prawie wcale wychowywana. - wzdycham, a Hayden obejmuje mnie ramieniem.
- Będzie dobrze, zobaczysz. Tylko znajdziemy tego buntownika, a zanim to się stanie to któraś z nas będzie zawsze przy tobie żeby cię nikt nie zabił. - Ashlee puszcza do mnie oczko, a ja uśmiecham się do niej.
- Dzięki dziewczyny, co ja bym zrobiła bez was?
- Utopiłabyś się w jeziorze lub pożarłby cię smok. - mówi spokojnie Hayden, śmiejemy się, ale po chwili dociera do mnie, że to przecież prawda.





2 komentarze:

  1. No już myślałam, że nigdy tego nie napiszesz! :) Ale jak zwykle świetny post.
    Zapraszam do siebie: the-world-is-meow-blogspot.com

    OdpowiedzUsuń